W domu Ewy Bryły w Dalkowie (gm. Gaworzyce) trwają prace, by zdążyć z remontem dwóch łazienek przed przyjazdem dzieci na przepustkę. A to już w najbliższy weekend (18-21 czerwca).
- Bardzo bym chciała, żeby miały już wszystko, jak trzeba - mówi matka.
O sprawie pisaliśmy: Dalków: Zabrali matce dziewięcioro dzieci. Sąsiedzi, gmina i GOPS stanęli za nią murem i walczą o ich powrót
Mieszkanie szykowane jest na drugi już przyjazd dzieci z placówki. Wolontariusze z KGHM, którzy podjęli się tego zadania, uwijają się jak mogą. Pani Ewa marzy, by udało się skończyć łazienki, a także pomalować zrobiony wcześniej i wygładzony przez sąsiadów przedpokój.
- Pierwszy raz dzieci były w domu na długi weekend w Boże Ciało - mówi nam pani Ewa. - No i wiem, że będę je mogła wziąć na całe wakacje.
Pani Ewa przyznaje, że dzieci są już zmęczone tą sytuacją i bardzo chcą wrócić do domu. Rozłąkę najbardziej przeżywają te najmłodsze. Kilkuletniego Kubę ze stresu męczą często biegunka i wymioty.
- Jak przyjechał na przepustkę, to był bardzo szczęśliwy, ale do czasu, gdy usłyszał, że w niedzielę musi wracać. Od razu go wzięło. To samo było z trzyletnią córeczką - jak tylko zobaczyła, że wracamy do Polkowic, to zaczęła zwracać.
Pierwszy pobyt dzieci w domu na przepustce skontrolowała pracownica Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. I była zadowolona.
W sierpniu rozprawa w sądzie
37-letnia kobieta, która nie może się pogodzić z odebraniem dzieci i walczy o ich odzyskanie, czeka teraz na sądową rozprawę. Jest wyznaczona na połowę sierpnia. Wtedy sąd rozpatrzy jej odwołanie i zdecyduje, czy dzieci wrócą do domu, czy zostaną w placówce.
- Pismo pomógł mi napisać adwokat - przyznaje kobieta. - Opisaliśmy w nim, że dzieci wcale nie są zaniedbane i mają swoje miejsca do odpoczynku. Porobiliśmy nawet zdjęcia każdego pokoju, by sąd widział, jak wyglądają i że dzieci mają swoje łóżka. Do tego dołączyliśmy opinie ze szkoły, przedszkola, ośrodka zdrowia i Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Wiem, że były dla nas pozytywne. Tylko co szkoła napisała, to nie wiem, bo oni sami wysłali pismo do sądu.
Dom bez dzieci niemal całymi dniami stoi teraz pusty. Dwa razy w tygodniu matka jeździ do Głogowa, do szkoły dla rodziców, a pozostałe dni spędza u dzieci, w Polkowicach. Bywa, że do domu wraca późno w nocy.
- Zajęcia w szkole mam do końca czerwca. Uczę się tam, w jaki sposób rozmawiać z dziećmi, jak wymagać od nich - opowiada kobieta.
Rozłąka trwa od końca kwietnia
Ewa Bryła to matka samotnie wychowująca dzieci. Utrzymuje się z zasiłku rodzinnego na dzieci, świadczenia 500 plus i alimentów. W marcu, za namową wójta Gaworzyc, wykupiła od gminy mieszkanie w budynku dawnej szkoły z rozłożeniem na dogodne raty. Spory lokal może i nie jest wyjątkowo zadbany, ale kobieta radziła sobie, jak umiała. Na ponad 150 metrach jest aż sześć pokoi i pokaźna kuchnia.
Dzieci zabrano z domu w czwartek, 29 kwietnia. Przyjechały po nie pracownice Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Kilka dni wcześniej pani Ewa otrzymała postanowienie z sądu. Wniosek w tej sprawie złożyła kurator, która miała rodzinę pod swoim dozorem. W ocenie sądu matka nie radziła sobie ze sprawowaniem opieki nad najmłodszymi dziećmi, czyli tymi, które nie chodzą do szkoły, ale też nie dopilnowała nauki tych starszych.
Z taką opinią nie zgadzał się ani GOPS, ani sąsiedzi, którzy stanęli po stronie samotnej matki. Czy w połowie sierpnia sąd, po rozpatrzeniu odwołania kobiety, zmieni zdanie i pozwoli dzieciom wrócić do domu?
Dlaczego pszczoły są ważne?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?